niedziela, 20 listopada 2011

Królowa.


''Sam nie wiesz gdzie dokładnie jest prawda
Pewien siebie jak ćma lecisz do światła
Obraz w głowie budujesz na domysłach
I się nie domyślasz, że prawda jest przykra''/ Onar - osobiśćie .mp3

Otworzyłam oczy i  poczułam zapach świeżo upieczonych rogalików.  Uwielbiałam go. Zaciągnęłam się nim parę razy. Gdy zczołgałam się z łóżka momentalnie zostałam porażona słońcem. Wstałam , przeciągnęłam się i zdecydowanym ruchem zasłoniłam fioletowe rolety . Zegar wskazywał dwunastą. Oho czas  zejść na dół….   Więc radośnie zbiegłam po  czarnych , krętych schodach. Podążając za  słodkim zapachem  dotarłam do kuchni i  ujrzałam moją mamę. Dostała buziaka na powitanie  ,odwdzięczyła mi się  uśmiechem  i  pierwszym rogalem , który już na mnie czekał. Był to dobry interes ponieważ był  przeprzeprzeprzeprzepyszny. Ale nic nowego , mama tylko takie robi.  Wyszłam na taras i  położyłam się na trawie. Kąpiąc się w słońcu , delektowałam się słodkimi rogalikami. Zaraz do mnie  przybiegł Loser ,  mój kochany , śnieżnobiały  maltańczyk. Porwał mi smakołyk i uciekł.  No cóż , zdradliwa z niego bestia , ale i tak go kocham. Skończyłam  jeść , odniosła grzecznie talerz , pozmywałam. W końcu nie chciałam wkraczać na ścieżkę wojenną z mamą  , a wiem jakiego fioła ma na punkcie sprzątania. Odwiedziłam prysznic  , (mogłabym w nim spędzić całą wieczność). Wróciłam do pokój i puściłam swój ulubiony kawałek . Postanowiłam , że  będzie to pozytywny dzień. Ubrałam swój ulubiony t-shirt i nowe przyległe jeansy , trampki aa no i  oczywiście mój srebrny  łańcuszek w kształcie serduszka  z którym się nie rozstaję.  Zbiegłam po schodach wzięłam swoją bestie na smycz i wyszłam. W drzwiach minęłam jak zwykle  eleganckiego  ojca , wymieniliśmy  się tylko uśmiechami.  Bezchmurne niebo i  zapach lata którym się zaciągałam. Tak to jest to... Pobiegliśmy nad morze. Loser dobrze się bawił w piasku. Ja ? ja wolałam się poopalać i podziwiać otaczające mnie widoki. Nagle ktoś mi zakrył oczy  i objął w tali  , poczułam zapach męskich perfum.
-John ! –idioto  , krzyknęłam  uśmiechnięta po czym skradłam mu buziaka. Tak ,  to był mój kochany chłopak.  Byliśmy razem już z pięć ładnych miesięcy.  Kochałam go , zresztą jak można nie kochać takiego chłopaka jak on ?  Był dla mnie idealny.
Złapał mnie za rękę.
- chodź , piękna - stawiam deser truskawkowy.
- wiesz ile to ma kalorii ?!  - powiedziałam z przekąsem
-Nie , ale Tobie otyłość  i tak nie grozi
- Jasne , jasne a potem zostawisz mnie dla chudszej i młodszej ! – powiedziałam z uśmiechem
Wziął mnie na ręce i zaniósł do najbliższej ciastkarni. Radosny  Loser pobiegł za nami. Całą drogę śmialiśmy się. Chciałabym żeby ta chwila była wieczna. Deser był naprawdę pyszny. *Szczególnie kiedy karmiliśmy się nawzajem*.  Potem spacerowaliśmy bardzo długo po mieście , rozmawiając praktycznie o wszystkim.  Achh było cudownie.


 Do baraku wszedł Danny.
-Taak , to bardzo wzruszająca historia - chlip chlip *ironizował* jednak ruszcie swoje szanowne cztery litery bo szmal nam się skończył. Nie mamy ani na obiad ani na kolacje. A jak  dobrze wiecie Maks ma złamaną rękę , więc jego złodziejskie zdolności idą na marne !
-Dobra  , nie pośpieszaj nas –wrzasnęła Lisa
-Ty , królowo żebraków powinnaś najlepiej wiedzieć o tym że , najlepsze miejsca są zajmowane już wcześnie rano. A jak tak dalej pójdzie to pozdychamy z głodu !
- Wyluzujcie –rozkazała Sara
-Ruszcie dupę –wycedził przez zęby Danny  i wyszedł
Dziewczyny obrzuciły go wściekłym spojrzeniem. Wstały  ze starych materaców i zaczęły się powoli  ubierać. W między czasie przybiegł wesoły Loser z myszą w pysku
-Wiesz , Lis  szkoda , że ja nie miewam tak pięknych snów , w sumie to nic mi się nie śni. Czasami w ogóle mam ochotę rzucić to całe gówno i wrócić do rodziny , pójść do normalnej pracy. Jednak na sama myśl o przeszłości mam ciarki na plecach. Brrrr. Może jeszcze kiedyś wyjdziemy na prosto.
- Może…