''Złapać to coś w środku, to coś w sobie zabić
Bo ile razy w końcu można powietrzem się dławić.''HuczuHucz
Bo ile razy w końcu można powietrzem się dławić.''HuczuHucz
''Pogoń za szelestem nie była wtedy celem a ziemia kręciła się wolniej, o wiele '' WWO
Wróciła po przekroczeniu progu domu zaatakował ją ostry zapach środków chemicznych. Nie znosiła go. Chociaż DZIŚ było jej to obojętne, DZIŚ wszystko było jej zupełnie obojętne. Pierwsze co zrobiła, to pomaszerowała do łazienki, lubiła ją. Chociaż nie było w niej nic nadzwyczajnego, zwykłe, białe pomieszczenie z przerażającym, wielkim lustrem. Najpierw dokładnie umyła ręce, następnie przemyła twarz. Zrobiła to na tyle niedbale, że rozmazała swój, mocny, czarny makijaż. Bez zwątpienia przypominała pandę. Zdobyła się na ironiczny uśmiech. Zaczęła się przyglądać swojej buzi, dokładnie obserwowała, czarne krople wody, które powoli osuwały się po to aby zaraz spaść i niesłyszalnie uderzyć o ziemie. Zupełnie jak ona.
Chwyciła po swoje maleńkie szczęście. Codziennie je brała garściami w postaci małych, białych pigułek.
Wtedy świat stawał się lepszy, prostszy. Bardziej znośny ? Na pierwszy rzut oka było to rutynowe działania. Jednak nie dla niej. Za każdym jednym razem brała je z inną nadzieją. Tym razem wzięła ich trochę więcej niż zawsze. Bo dzisiejszy dzień był TROCHĘ bardziej nieznośny niż inne. O dziwo, połykając je, wysiliła się na lekki uśmiech. Zaczęła odliczać. Odleci za równe 15 minut. 15… Zaczęła szukać swojej ulubionej płyty. 10…. Nastawiła odtwarzacz. Pokój zaczął przesiąkać dźwiękiem, lekko opadła na łóżko. Wygodnie się ułożyła i zaczęła wyczekiwać. 5… Tradycyjnie wyszeptała razem z odtwarzaczem kawałek tekstu. Powoli zaczęły opadać jej powieki, coraz cięższy miała oddech. A bezwładnie zwisająca ręką, świadczyła o tym, że rozluźniła wszystkie mięśnie. 0. Odleciała.