środa, 25 maja 2011

Okno

Cierpię na brak czasu 
To moja chora bajka, ten nienormalny syf, tu wilk zgwałcił kapturka i zaraził go HIV'- WSRH
Wiara nie żyje, miłość leży gdzieś chłodna
Za honor i jego pamięć pijemy do dna
Odwaga to plotka, braterstwo wpadło w otchłań
Uczciwość? Ją tutaj rzadko można spotkać  / Miuosh- Zani
k

Okno

Siedziałam  na granatowym , włochatym dywanie. Patrzyłam przez okno i obserwowałam moją  ulubioną łąkę.  Uspakajała mnie. W każdym najmniejszym i najdrobniejszym szczególe była dokładnie taka jaką sobie wyobrażałam , krótko mówiąc była idealna.
Nagle usłyszałam czyjś głos , który w brutalny sposób zakłócił mój spokój. Ogarnęła mnie złość. Po chwili ściany zrobiły się czarne a łąka zniknęła. Przeraziłam się , pojawiła się czarna postać a wraz z nią  głosy ,   jedne do mnie krzyczały drugie szeptały. Było ich co najmniej milion, każdy z nich coś ode mnie chciał, oczekiwał i wymagał. Skuliłam się w kącie zatykając uszy. Przeszywał mnie ostry i silny ból. Od czubka głowy po koniuszki palców.
Zostawcie mnie w spokoju idźcie  sobie , nie chcę was ,  nie potrzebuję, nie , ja nie chcę ! - krzyczałam
Wstałam i próbowałam je przepędzić , rzucałam się po całym pokoju , jednak one nie przestawały , krzyczałam i waliłam w ściany , zdrapywałam tynk , czułam jak pęka mi głowa. Z  każdym moim błagalnym krzykiem  robiło się ich coraz więcej.
Zaczęłam szukać cholernego okna  jednak gdy tylko otworzyłam oczy poczułam okropny ból , miałam wrażenie że , coś mi je wypala. Wybuchłam histerycznym płaczem.
Zabrakło mi sił i upadła. Skuliłam się , kręciłam głową w prawo i lewo wierzyłam, że mi to  pomoże. Miałam dość. Czułam jak tracę siły. Zaczęłam rozpaczliwie prosić aby mnie zostawiły. Nagle głosy zniknęły , pojawiło się okno. Okropnie bałam się tego że , koszmar powróci , leżałam w totalnym bez ruchu. Po około pięciu godzinach wstałam. Resztkami sił  podeszłam do okna. Drżącymi rękoma odpaliłam papierosa.  Ogarnął mnie spokój. Moja łąka była taka jak zawsze , kolorowa i ‘tętniąca życiem’. Siadłam na parapecie , zaczęłam radośnie machać nogami. Patrzyłam przed siebie i  widziałam tylko wielką , piękną łąkę. Znów byłam szczęśliwa. Z daleko zauważyłam czarną postać .Jęknęłam z przerażenia. Istota która była przesycona czarnym kolorem stała się rażąco biała.
-Na naszej łące nic ci nie grozi. -Szepnęła  miłym  głosikiem.
-Dlaczego mam ci wierzyć ?– zapytałam ostro , za ostro niż zamierzałam.
-Bo jestem dobrą istotką która ci pomoże przecież chcę dla ciebie jak najlepiej
Wyczułam nutkę sarkazmu. Nie wierzę ci –parsknęłam zaciągając się nikotyną
-Kochana , pomyśl , co masz do stracenia ?
Prawda jest taka że nie miałam  nic i  na niczym mi nie zależało. Mimo  to nie czułam się wolna. Czarny stwór  przychodził do mnie codziennie od dwóch lat.
-Dzięki mnie będziesz wolna – wyszeptałam do ucha siedząc koło mnie
Czytała w moich myślach , czułam to.
-Spokojnie , chodź ze mną
-Dobrze  -wyszeptałam
 Podałam temu czemuś rękę , niczym małe bezbronne dziecko. Szliśmy w wzdłuż łąki a biała istotka zapewniała mnie , że w końcu będę wolna.
***
-Mamo , mamo !dlaczego ta pani skoczyła z okna 
-Jaka pani ?! drogie dziecko , co ty opowiadasz?
-Taka dziwna , zabroniłaś mi do niej podchodzić mówiąc że ma schizofrenie.

niedziela, 1 maja 2011

W pogoni za szczęściem.


Miałam kiedyś chłopaka , był świetny , chodzący ideał. Byliśmy ze sobą na tyle długo ,  że zdążyłam się od niego uzależnić. Każdą wolną chwilę chciałam i spędzałam  z nim. Jednak nasze szczęście musiało się skończyło , rozstaliśmy się , nie zależało to do końca od nas. W chwili rozstania czyli w przeciągu 15 minut cały mój świat zaczął się powoli walić. Potrzebowałam dni wolnych od życia , nie potrafiłam sobie tego wszystkiego poukładać. Ilość problemów zaczęła mnie niebezpiecznie przytłaczać. To wszystko szybko mnie przerosło. Zaczęło się niewinnie , lekkie niepowodzenia w szkole , opuszczanie obowiązków  , zaniedbywanie zainteresowań.  Właśnie tak zaczynałam się staczać .Powoli leciałam w dół. Oczywiście wszystko maskowałam za pięknym  , nieszczerym uśmiechem , ale kogo to obchodziło? Ważne że nie sprawiałam nikomu kłopotu nie zwierzałam się i nie zwalałam nikomu na głowę. Rozumiałam że każdy ma swoje problemy , jednak brakowało mi osoby która potrząsnęła by mną i kazałaby mi się wziąć w garść ,  wytłumaczyła  że  życie bez miłości sensu nie ma , jednak mam dopiero 17 wiosen i na pewno kogoś znajdę. Niestety nikt z moich ‘’kochanych’’ przyjaciół nie zainteresował się tym jak czuje się po rozstaniu z najbliższą mi osobą , jak sobie radze , i czy aby na pewno ten mój piękny uśmiech jest prawdziwy.  Tak też idąc  wśród swoich jak mi się kiedyś  wydawało przyjaciół czułam się coraz bardziej samotna i coraz  mniej obchodziło mnie ich życie i sprawy prywatne. Doszło do tego że kompletnie się od nich odizolowałam. Nie było mi ani im specjalnie przykro. Lubiłam siedzieć wieczorami na ławce i gapić się w niebo. W zupełności mi to wystarczało. Pewnego dnia uświadomiłam sobie że straciłam kontrolę nad swoim  życiem , wszystko dzieje się przez przypadek a ja nie jestem reżyserem tylko grzecznym widzem który, siedzi cichuteńko w najciemniejszym miejscu sali i bacznie obserwuje co będzie dalej.
Szczerze ? Nie obchodziło mnie to , przestało mnie to interesować już jakiś czas temu .Powinnam wziąć się w garść a zamiast tego zaczęłam się nad sobą użalać.  Uświadomiłam sobie  jakie to cholernie przykre uczucie jeśli ukochana osoba nawet nie potrafi się odezwać raz na jakiś czas ,głupie cześć sprawiłoby mi uśmiech na cały dzień… Wystarczyło kilkanaście minut żebyśmy się stali dla siebie nieznajomymi ludźmi. Przykre.
Po jakimś miesiącu przestałam uczęszczać do szkoły.
***
Siedziałam na moim włochatym dywanie i rozmyślałam nad swoim życiem. Głaskałam również mojego kochanego rudowłosego kociaka. Zrozumiałam że tak naprawdę nie mam nic , na niczym mi nie zależy a moje życie jest puste. Pozbawione jakichkolwiek barw. Narkotyki ? czemu nie ? LSD ? byłoby ciekawie… chociaż  nie ! przecież nie potrzebuje ciekawego życia tylko szczęśliwego Automatycznie na myśli przyszła mi heroina. Dobrze wiedziałam jak to działa, ucieszyłam się że gratisowo otępia i zobojętnia na ‘to wszystko’. Wiedziałam skąd to skołować. Skutek uboczny mieszkania na starym (inaczej mówiąc patologicznym) osiedlu.
*‘’ Tu za rogiem kupisz wszystko                                  
albo zarobisz kosę
zagłębie marnych istot
niepogodzonych z losem’’
Na samą myśl o tym miałam ogromną ochotę od razu wskoczyć w swoje kolorowe trampki i pobiec do ‘znajomych’ po towar. Jednak dobrze wiedziałam, że wieczorem idzie po większej stawce i zostaje sam syf. Chociaż czy to samo w sobie nie jest syfem? Bagnem z którego teoretycznie się nie wychodzi ?Podróżą z której nie ma powrotu? Samozagładą?   Olałam swoje drugie ‘ja’ i  zaczęłam się cieszyć  jak małe dziecko gdy dostanie nową , kolorową zabawkę. Przepełniała mnie radość , nie mogłam się doczekać aż wstanę jutro i pierwsze co zrobię to pobiegnę po moje szczęście. Po moje upragnione szczęście.
Zdawałam sobie sprawę z tego że dla ‘rasowego’ ćpuna nie liczy się nic oprócz towaru. Ale czy dla zakochany liczy się coś więcej niż szczęście drugiej osoby ? No właśnie… Tak też stało się w moim przypadku po około roku nie istniało dla mnie nic oprócz dobrego i w miarę czystego towaru. Psychicznie byłam już bardzo uzależniona.
***
Leżąc na mojej ulubionej ławce myślałam nad tym skąd mogę skołować hajsy. Miałam już pewnie plan nagle mój telefon zaczął krzyczeć ,  dostałam sms’a od mojego ‘ideału’ z informacją jak bardzo mnie kocha i jak mu  to na mnie zależy , prosił tez o drugą szanse. Wpadła w histeryczny… śmiech. Zadzwoniłam  do niego i zaczęłam krzyczeć. Nie potrafił powiedzieć zwykłego cześć a teraz chce do mnie wrócić. Obłęd. Jednak postanowiłam się z nim spotkać , w końcu nadal  go kochałam. Przynajmniej tak mi się wydawało. Po pewnym czasie zorientował się że biorę , pewnie  zauważył moje ręce które nie wyglądały najlepiej , bądź widział mnie z dilerami. Zaczął na mnie wrzeszczeć i uświadamiać mi jaka to  jestem bezmyślna. Było to u niego w domu więc mogłam wyjść i trzasnąć drzwiami , tak też zrobiłam.  Po drodze  w przypływie emocji krzyknęłam że cały mój świat zaczął się walić przez niego. Nie była to do końca prawda , przecież to ja powinnam panować nad swoim życiem , nie on. Wkurzyło mnie to , miałam trochę towaru na czarną/białą godzinę, tak też pierwsze co zrobiłam po powrocie do domu to władowałam. To spotkanie totalnie popsuło mi humor , tak też przez cały tydzień brałam trochę więcej niż zazwyczaj.
***
 Ych.. i stało się zabrakło mi kasy na towar. Siedząc w moim azylu potocznie zwaną ławką. Drażniło mnie wszystko , zaczynając od ludzi kończąc na niewinnych zwierzętach. Chcę mieć na towar ! chce tego pieprzonego złudzenia że jest ok! . Ze zdenerwowania drżały mi ręce , zaczęłam myśleć  nad obrabowaniem pierwszej lepszej osoby. Potem dotarło do mnie że jestem za słaba , jeszcze mam skrupuły i sumienie. Z minuty na minutę robiłam się coraz bardziej wkurzona , coraz bardziej nienawidziłam siebie. Tego cholernego miejsca i tych wszystkich ludzi którzy nie potrafili mi pomóc. Nie zareagowali wtedy kiedy powinni. Pozwolili mi się stoczyć. Zaczęło do mnie docierać w jakim gównie siedzę… Mało tego ! ja z dumnie uniesioną głową brnęłam w to dalej i głębiej. Dążyłam do autodestrukcji…
***
Znów moje byłe kochanie prosiło o kontakt. Tak więc spotkałam się z nim. Na samym początku ładnie mnie przeprosił , odpowiedziałam tylko ironicznym uśmiechem. Zaczął mnie namawiać na odwyk. Ha ! detoks. Bardzo śmieszne. Nie dość że mnie nie chciał to próbował mi odebrać moje szczęcie , moją miłość bez której nie umiałam już żyć. Moją piękną toksyczną miłość .
Okazało się że mi już wszystko załatwił bez mojej zgody. I to był błąd. **’’Żeby przestać, z czymś skończyć to najpierw trzeba wiedzieć po co’’. A ja nie wiedziałam. Jednak zgodziłam się tam pójść. W sumie sama nie wiem dlaczego , pewnie przez jego cholernie błyszczące zielone oczy, które uwielbiałam. Nie spodobało mi się tam. Chociaż od samego początku byłam nastawiona na ‘nie’. Więc niczego innego nie mogłam się spodziewać.   Wszyscy byli dla mnie tak sztucznie mili , aż tak , że chciało się rzygać.  Każdy próbował mi wmówić jakie to życie kolorowe. Wszyscy na silę chcieli  mnie nauczyć żyć.  Pewnie by podziałało gdybym chciała to rzucić. A ja nie wiedziałam czy chce skończyć z moją  heroinową miłością .Jedyną w swoim rodzaju.
Zaczęłam zastanawiać się , co się zmieni jeśli zamienię swoją obecną miłość na moją byłą miłość. Co z tego że będę zdrowsza ? będę normalnie żyć ,  i c o z t e g o ? !
 Ogarnęła  mnie złość , dotarło do mnie , że ktoś kto mnie olał wymaga tego abym się zmieniła. Żebym znów była ‘normalna’ i taka jak on chce. Nagle chce mnie bohatersko wyciągnąć z gówna w którym siedzę.  A gdzie do cholery był jak w nie wpadałam ?!  Wkurzyło mnie to. Spakowałam się i wyszłam. Nie przemyślałam tego , nie pomyślałam o tym że chce dla mnie dobrze. I pragnie tego abyśmy znów byli razem szczęśliwi.  Jednak wyszłam a trzecia zasada regulaminu mówi o tym , iż  z ucieczki nie ma powrotu…
Brnęłam w coraz to większe bagno. Ogarnęło mnie uczucie bezradności. Miałam ochotę rozpłakać się i  pobiec do niego , wtulić się jak małe niewinne dziecko , któremu w brutalny sposób zabrano ulubiona zabawkę. Jednak moja duma mi na to nie pozwoliła. Przecież nie mogłam pokazać jaka jestem słaba. Na moje (nie)szczęście miałam przy sobie pieniądze a po drodze była siedziba moich kochanych dilerów. Po wyjściu od nich , wstąpiłam do publicznej toalety. Zamknęłam się w kabinie i siadłam na desce. Stwierdziłam że nie mam ochoty już egzystować na tym świecie. Jednak samobójstwo jest dla słabych , a przecież ja jestem silna. Zapełniałam strzykawkę heroiną. Wysłałam do niego sms’a o treści ‘przepraszam’. Wstrzyknęłam towar. Zamknęłam oczy i  odpłynęłam… do mojej beztroskiej krainy. 

~W pogoni za szczęściem


*Miuosh-Anioły / kawałek tekstu. 
** My dzieci z dworca Zoo /cytat.